sobota, 22 lutego 2014

2. "It's Harry!"

CZYTASZ = KOMENTUJESZ

Otworzyłam okno i wychyliłam się. 
- Wujek? - Zapytałam głośno, troszkę za głośno, na co mężczyzna przyłożył palec do ust, uciszając mnie.
- Florence, wyjdź po cichu z domu i nie budź rodziców. - Powiedział.
- Stało się coś? - Zmartwiłam się.
-Wszystko wyjaśnię ci jak tu przyjdziesz. - Pokiwałam głową i zamknęłam okno. Byłam strasznie ciekawa, dlaczego wujek tu jest i o co chodzi, dlatego na palcach wyszłam z pokoju i podreptałam na korytarz. Z każdym skrzypnięciem podłogi czułam jak przez moje ciało przechodzą ciarki. Gdyby mama i tata dowiedzieli się, że wychodzę z domu o trzeciej nad ranem miałabym przesrane nie mówiąc już o tym, że musiałabym wysłuchiwać ich kazania. Założyłam trampki i płaszcz. Otworzyłam drzwi i szybko wyszłam z domu.
- Więc? O co chodzi? - Zapytałam podchodząc do wujka.
- Może się przejdziemy, dobrze?
- No dobrze - Powiedziałam niepewnie i szłam przed siebie.
- Posłuchaj - Wujek westchnął. - Wiem, że to co ci za chwilę powiem wstrząśnie tobą i najprawdopodobniej nie będziesz chciała mi uwierzyć, ale przynajmniej obiecaj, że mnie wysłuchasz do końca. - Mężczyzna patrzył na mnie, oczekując odpowiedzi.
- Obiecuję. - Mój głos był bardzo cichy.
- Zostałaś wybrana. - Powiedział szybko.
- Wybrana? Co? Co to znaczy? Nie rozumiem.
- I pewnie szybko nie zrozumiesz. Wierzysz w Boga, prawda? - Zmarszczyłam brwi i pokiwałam głową. - Cóż, on mnie tu przysłał. - Wybuchłam śmiechem.
- Słucham? Wujku, jest trzecia rano i myślę, że to nie jest ani czas ani miejsce na takie żarty.
- Florence, to nie są żadne żarty. Za kilka dni wydarzy się coś przed czym mam cię ostrzec, więc lepiej, żebym zrobił to teraz niż żebyś później zwariowała z bólu i całej reszty. - Powiedział poważnie, zatrzymując się przy jednym z drzew.
- Co ma się wydarzyć? - Zapytałam drwiąco.
- Po raz pierwszy dojdzie do twojej przemiany. - Każde słowo wypowiedział dokładnie, jakby bał się, że czegoś nie usłyszę.
- Przemiana, ta? - Prychnęłam. - Jaka przemiana? Zamienię się w Królewnę Śnieżkę? Albo lepiej, w diabełka? - Zaśmiałam się bez humoru. - To są jakieś brednie.
- Wyrażaj się młoda damo. - Skarcił mnie mężczyzna zmrużając oczy. - Po pierwsze to nie są żadne brednie. Bądź mądra i zastanów się czy przychodziłbym po ciebie o tak późnej godzinie, tylko po to, żeby sobie pożartować? Po drugie diabeł jest tylko jeden tak samo jak Bóg, więc pomyśl w jaką istotę możesz się zmienić.
- Kim ty jesteś? - Zapytałam, odsuwając się do tyłu.
- Tym kim ty będziesz za niecałe trzy dni. Jeśli mogę ci coś zdradzić, to chyba to, że mnie nikt nie ostrzegał i bolało, bardzo bolało. - Zadrżałam słysząc te słowa.
- Bolało? Będzie bolało? - Jeśli wtedy się bałam, to teraz czułam jak żołądek podchodzi mi do gardła i kręci mi się w głowie. Cała drżałam.
- Objawy są różne. Raz boli bardziej, raz mniej, mogą pojawić się nudności i wymioty, wysoka gorączka. Kiedy już osiągniesz pełny stan przemiany poczujesz mrowienie na plecach i powoli będziesz tracić świadomość, a później to już dowiesz się sama.
- W jakie istoty można się zmienić? - Przygryzałam wargę i nerwowo tupałam w miejscu.
- Skoro istnieje dobro, to musi również istnieć jego przeciwieństwo. Masz trzy dni na przemyślenie tego co ci powiedziałem. Reszty dowiesz się po przemianie. - Mój oddech był bardzo ciężki. W pewnej chwili poczułam jak osuwam się na ziemię i wtedy była już tylko ciemność. Otworzyłam oczy i rozejrzałam się. Złapałam się za głowę, widząc że jestem w swoim pokoju. Spojrzałam na zegarek, który wskazywał ósmą rano.
- To był tylko zły sen, tylko zły sen. - Szeptałam do siebie, dysząc. Dotknęłam dłonią czoła, które było bardzo ciepłe. Drzwi od mojego pokoju gwałtownie się otworzyły, a do pomieszczenia weszła zmartwiona mama.
- Jak się czujesz? - Zapytała, siadając na łóżku i odgarniając kosmyki moich włosów za ucho.
- Zimno mi. - Opatuliłam się kołdrą.
- Jesteś strasznie rozpalona, skarbie. To pewnie grypa. Zaraz przyniosę ci jakieś tabletki. - Kobieta wstała z łóżka i kierowała się w stronę wyjścia z pokoju.
- Mamo?
- Tak?
- Wujek Joseph wyjechał wczoraj zaraz po złożeniu nam wizyty, tak? - Mój głos się zachwiał. Mama uniosła brwi w zdziwieniu, na moje pytanie.
- Chyba tak, nie wiem. - Wzruszyła ramionami. - A dlaczego pytasz?
- Tak, po prostu - Wymusiłam uśmiech. Mama kiwnęła głową i wyszła. W mojej głowie cały czas huczały słowa "czas przemiany". Odpaliłam laptopa i wpisałam w wyszukiwarkę słowa "przemiana" "istoty" "Bóg" i "diabeł". Moje oczy rozszerzyły się, na widok obrazków aniołów i demonów. Usłyszałam jakieś krzyki z dołu i po chwili do pomieszczenia wparowała moja przyjaciółka z niebieską teczką w ręce, a zaraz za nią mama.
- Mówiłam Libby, że jesteś chora, ale ona nie słuchała. - Fuknęła mama.
- Bo to bardzo ważne, naprawdę. - Broniła się przyjaciółka i rzuciła mi teczkę.
- O co chodzi? - Zapytałam zaciekawiona. Libby spojrzała na moją mamę, a później na mnie.
- Możemy porozmawiać same? - Zapytała cicho.
- Mamo? Możesz nas zostawić na chwilkę? - Kobieta odwróciła się napięcie i wyszła. - Więc?
- Znalazłam coś o Harry'm.
- I?
- Podobno zaginął dwa lata temu. - Przełknęłam głośno ślinę.
- Jak to? - Dziewczyna otworzyła teczkę i wyjęła z niej kartkę, na której było zdjęcie Harry'ego i napis "ZAGINĄŁ". Zmarszczyłam brwi. - Co to jest do cholery? Kim on jest?
- Nie mam pojęcia, ale to nie wszystko. Tam masz resztę dokumentacji, w której jest jasno i wyraźnie napisane, że był kilkakrotnie złapany przez gliny, a teraz szukają go wszędzie.

tymczasem w podziemiach

- Zebrałam was tutaj, aby ogłosić pewną informację. - Nicole rozejrzała się po sali i dała wszystkim znak, prosząc o ciszę. - Jak wszyscy doskonale wiecie od bardzo dawna każde z nas po kolei musi wykonywać różnorodne zadania tym samym przygotowując się do decydującego starcia pomiędzy nami, a tymi u góry. Losy ludzkości mają należeć do nas! - W sali rozbrzmiała masa okrzyków. - To my mamy mieć nad nimi władzę i zaszczepić w nich zło. Mają być nam posłuszni i wierni i wykonywać każdy nasz rozkaz. Wiecie również, że osiągnięcie zamierzonego przez nas celu będzie trudne. Dlaczego? Bo te durne, bez grzeszne, najmądrzejsze aniołeczki zrobią wszystko, aby nie dopuścić nas do człowieka. Oprócz tego pojawił się nowy problem, a mianowicie z tego co wiem za trzy dni ma dokonać się nowa przemiana. W związku z tym któreś z was dostanie nowe zadanie. Ja jako zastępca najwyższego wylosuję teraz demona, który zniszczy nowego aniołka. - Dziewczyna pewnym krokiem podeszła do szklanej, dużej kuli i włożyła dłoń w otwór znajdujący się po boku naczynia, wyciągając z niego czerwoną karteczkę. Wokół zapanowała cisza. - Demonem, który dostanie to zadanie jest Harry!

***
Hej :)
Zgodnie z umową dodaję dzisiaj kolejny rozdział. Proszę o komentowanie :)
Kocham Was Miśki! ♥

niedziela, 16 lutego 2014

Przeczytaj :)

Cześć aniołki ♥
Na początku to chciałabym Was bardzo przeprosić za moją długą nieobecność i to po jakim czasie pojawił się 1 rozdział.. Bardzo przepraszam.. ale niestety byłam chora i jeździłam ze szpitala do szpitala i nikt nie wiedział co mi jest ( z resztą do tej pory nie wiedzą ).. Także no.. jeszcze raz bardzo przepraszam.
Druga sprawa to taka, że chciałabym umówić się z Wami na termin dodawania nowych rozdziałów. Co powiecie na to, żeby rozdziały były co dwa tygodnie? W piątek, sobotę, niedzielę? To już jak wolicie - piszcie w komentarzach.
Co by tu jeszcze z takich spraw organizacyjnych? Chyba tyle, że serdecznie dziękuję osobą, które pomimo tak długiego czekania, no jednak zostały ze mną i nie hejtowały mnie :) Kocham Was bardzo ♥

niedziela, 9 lutego 2014

1."Black eyes"

CZYTASZ = KOMENTUJESZ


Wiatr kołysał gałęzie starych już drzew. Na dworze robiło się coraz zimniej. Krople deszczu bębniły o parapet, wydając nie przyjemnie głośne huki. 
- Libby, ja naprawdę nie mam ochoty na ten spacer. Nigdzie nie idę w taką pogodę. - Wyjęczałam do telefonu. 
- Ale dlaczego, no? To jest bardzo ważne. My serio musimy porozmawiać. - Te dwa słowa "musimy porozmawiać" mogą oznaczać tylko dwie rzeczy. Pierwsza z nich to "Och jaki on jest cudowny!" , a druga "On jest taki seksowny!". Przewróciłam oczami. 
- O czym? Znowu kogoś poznałaś? - Zapytałam znudzona. Libby jest typem człowieka " Rozkochaj, przeleć i rzuć", mimo że mówi się w ten sposób o facetach, to ona w tym wypadku jest wielkim wyjątkiem. 
- Nie! Powiem ci jak się spotkamy. 
- Ale moi rodzice..
- Florence - Przerwała mi dziewczyna, mówiąc zdenerwowanym głosem. 
- Ugh, no dobrze - Westchnęłam. - O której i gdzie? 
- Za godzinę u mnie w domu. Do zobaczenia. - Otworzyłam buzię, aby się odezwać, ale przyjaciółka już zakończyła rozmowę. No świetnie! Bardzo miło z jej strony, że dała mi aż godzinę. Dojście do jej domu zajmuje mi jakieś dwadzieścia minut, a ja jestem jeszcze nie ogarnięta, więc na sto procent się spóźnię. Brawo dla Libby! Ugh! Włoski na moich rękach zjeżyły się przez podmuch wiatru, wpadający przez otwarte okno. Zadrżałam. Wstałam z łóżka i podeszłam do okna, zamykając je szybko. Na dworze jest okropnie. Mam nadzieję, że Libby ma dobry powód dla, którego muszę wychodzić z mojego przytulnego domku ,na tak potworną zimnicę. Jest jeszcze jeden problem. W co ja mam się ubrać? Większość moich ciuchów była w koszu na pranie, a oczywiście zapomniałam wstawić pralkę. Zbiegłam na dół.
- Mamo! Tato! - Zawołałam, ale odpowiedziała mi głucha cisza. Mogliby przynajmniej informować mnie kiedy zamierzają gdzieś wyjść. Poszłam do sypialni rodziców i otworzyłam drzwi od garderoby. Szukałam kremowej koszuli. Razem z mamą często pożyczamy sobie ubrania. To znaczy ja częściej od niej coś pożyczam, bo lubię jej styl i szczerze mówiąc nie kręcą mnie mini spódniczki, ani bluzki z tak ogromnymi dekoltami, że piersi same wylatują. Założyłam na siebie koszulę i pogładziłam ją dłońmi, lekko prostując. Wróciłam do swojego pokoju. Z szafy wyjęłam bordowe, obcisłe, z malutkimi zameczkami po bokach nogawek, rurki. Ubrałam je i przejrzałam się w lustrze. Jest chyba okej. Wzruszyłam ramionami. Rozczesałam włosy i związałam je w wysokiego kucyka. Rzęsy pomalowałam czarną maskarą, a usta posmarowałam błyszczykiem. Chwyciłam torebkę i pobiegłam na korytarz. Zarzuciłam na siebie czarny płacz, a na stopy założyłam wysokie botki. Wyszłam z domu, zakluczyłam drzwi i podeszłam do furtki. Szłam patrząc na ziemię, aby się czasem nie potknąć, bo przy moim szczęściu zawsze zaliczałam wpadki i to całkiem niemałe. Uniosłam lekko głowę, gdy drogę zagrodził mi jakiś mężczyzna. Miał na sobie zwykły, biały T-shirt i jeansy, które spadały mu z tyłka. Wbrew pozorom, nie wyglądał na zwyczajnego dwudziestolatka. Coś było z nim nie tak. Patrzyłam na niego pytająco, a on po prostu stał i wlepiał we mnie swój wzrok.
- Przepraszam. - Powiedziałam cicho i czekałam kiedy ten mężczyzna zejdzie mi z drogi, ale się nie doczekałam. Może to jest jakiś gwałciciel? Albo zabójca? Nie, Florence, nie panikuj. Czułam się tak, jakby nogi wrosły mi w ziemię. Nie mogłam się ruszyć. Skanowałam twarz tego faceta i dopiero teraz spostrzegłam, że jego oczy są całe czarne. Krzyknęłam głośno z przerażenia, co wywołało u nieznajomego rozbawienie. Chytry uśmieszek uformował się z jego ust. Przekręcił swoją głowę nie naturalnie mocno w bok i nadal przyglądał mi się uważnie. Wzięłam głęboki oddech i odzyskałam pełną świadomość. Ominęłam mężczyznę i zaczęłam biec w stronę domu Libby. Co to było? On z pewnością nie był zdrowy psychicznie, skoro mój wrzask wywołał na jego twarzy uśmiech. Te oczy, takie czarne i duże i.. przerażające..Pokręciłam głową, żeby wymazać z pamięci ten obraz. Zmęczona i zdyszana dobiegłam do domu przyjaciółki. Kilkakrotnie zapukałam do drzwi.
- Witaj Florence. - Przywitała mnie uśmiechnięta mama Libby.
- Dzień dobry pani Croven. - Wymusiłam uśmiech. - Libby do mnie dzwoniła i..
- Wejdź. - Przerwała mi i gestem dłoni pokazała, abym weszła. - Libby jest u siebie. - Kiwnęłam głową i poszłam na górę.
- Libby? - Otworzyłam drzwi do pokoju przyjaciółki.
- Chodź tu szybko. - Usiadłam na łóżku. - Spóźniłaś się.
- Wiem. Przepraszam, coś mnie zatrzymało. - Nie powiem jej co się stało, bo mnie wyśmieje, albo powie, że zwariowałam.
- Jasne, spójrz. - Dziewczyna przesunęła w moją stronę laptopa.
- No to ten palant, i co?
- Tak Florence, to Harry. - Poprawiła mnie Libby miłym tonem. - Nie widzisz tu nic dziwnego?
- Oprócz jego samego, to nie. Zdjęcie jak zdjęcie. - Wzruszyłam ramionami. - Możesz mi powiedzieć o co chodzi? Kazałaś mi przyjść do ciebie, w taką pogodę, tylko po to, żeby oglądać zdjęcia tego frajera, który tak na marginesie, jakbyś nie wiedziała uprzykrza mi życie?
- Oj zamknij się i patrz. - Przewróciłam oczami i spojrzałam na ekran. Przyjrzałam się dokładnie.
- Nic ciekawego tu nie ma. - Rzuciłam obojętnie, a Libby klepnęła się w czoło.
- Proponuję wizytę u okulisty. - Powiedziała złośliwie. Westchnęłam zirytowana. - On tu wygląda, jakby był w pół martwy. - Parsknęłam śmiechem.
- O czym ty mówisz? - Śmiałam się.
- Serio tego nie widzisz?
- Może i jest troszkę przybity, ale twoje określenie było głupie.
- No a oczy? Zobacz jego oczy. Są cholernie ciemne!
- To pewnie przez oświetlenie. Nie popadaj w paranoję. Rozumiem, że on ci się podoba i tak dalej, ale zachowując się w ten sposób nic nie zdziałasz, żeby cię zauważył.
- A jak wytłumaczysz mi to? - Przyjaciółka włączyła jakiś plik i patrzyła na mnie. Oglądałam filmik w skupieniu.
- Ale dużo ludzi. - Otworzyłam buzię w zdziwieniu. - Swoją drogą, masz ten filmik z tej wycieczki i jeszcze mi go nie wysłałaś? 
- Dlaczego ty jesteś taka durna?
- Ja? - Oburzyłam się. - Przepraszam bardzo, ale  to nie ja bawię się w detektywa i to nie ja jaram się tym dziwolągiem! - Syknęłam.
- Tu nie chodzi o to! On po prostu pojawił się w naszym mieście nie wiadomo skąd. Ma dziwnych kumpli i jest strasznie tajemniczy. Nikt, nic o nim nie wie.
- Zapomniałaś dodać, że znęca się nade mną i robi wszystko, żeby mnie zniszczyć.
- Ta i robi to tylko tobie. Dziwne, prawda? Obejrzyj to jeszcze raz. - Libby zatrzymała filmik . - Zobacz. - Pokazała palcem. - Tu jestem ja, a tam jesteś ty. Widzisz? Stoisz koło drzewa.
- Dziwne, żebym nie widziała skoro stałam dosłownie przed gościem, który to kręcił.
- Widzisz Hary'ego? Stoi kawałek dalej za tobą. - Skinęłam głową. - Ten filmik trwa około czterech minut.
- I?
- On nie poruszył się nawet  centymetr. Jakby zastygł, gapiąc się na ciebie. Patrz na innych. Każdy z nich coś robił, wykonywał jakieś ruchy, a ten koleś nawet nie mrugnął. - Zaczynałam się bać. Od zawsze wiedziałam, że on jest jakiś dziwny. Wzdrygnęłam się.
- Mówisz to, żeby mnie wystraszyć?
- Oczywiście, że nie. Mówię to, żeby cię ostrzec. Najlepiej będzie jak zaczniesz schodzić mu z drogi. Po prostu go olewaj i nie odpowiadaj na jego zaczepki. - Libby patrzyła na mnie z troską w oczach. - Uważaj na siebie.
- Mam osiemnaście lat i wiem jak o siebie zadbać, ale dzięki za radę. Muszę iść. - Wstałam z łóżka i kierowałam się do drzwi. - Cześć.
- Pa Florence, trzymaj się. - Zeszłam na dół i pożegnałam się z rodzicami przyjaciółki. Wyszłam na zewnątrz. Mocny podmuch wiatru uderzył w moje ciało przez co cofnęłam się troszkę do tyłu. Szłam wolno. Ciekawe, czy rodzice są już w domu. Mam nadzieję, że nic im się nie stało, bo w taką pogodę to nie wiadomo co może się stać. Wyjęłam z kieszeni płaszcza telefon i wybrałam numer mamy. Niebo zachmurzyło się jeszcze bardziej. Zadrżałam. Rozległ się głośny grzmot. Upuściłam komórkę, która wylądowała na chodniku. Schyliłam się szybko, aby pozbierać jej części. Westchnęłam głośno, gdy zobaczyłam pęknięcie na ekranie. No świetnie.. Podniosłam się i odskoczyłam do tyłu.
- Cześć pokrako. - Przede mną stał ten głupi, wredny idiota. Zrobiłam kwaśną minę. Przed chwilą nikogo tu nie było, więc jak on się tu znalazł? Niby w jaki sposób mam zacząć schodzić mu z drogi, skoro on jest zawsze w pobliżu mnie? Spojrzałam na niego z odrazą i wyminęłam chłopaka. Nawet nie mam ochoty z nim rozmawiać. - Poczekaj! - Odwróciłam się. Uniosłam brwi i czekałam aż coś powie. - To chyba twoje. - W ręku trzymał kartę od telefonu. Rzeczywiście była ona moja. Podeszłam do niego i wyciągnęłam rękę z nadzieją, że pokieruje nim coś dobrego i mi ją odda. - Jesteś niemową? - Przewróciłam oczami.
- Oddaj mi ją. - Chłopak zaśmiał się głośno.
- Dlaczego miałbym to zrobić?
- Bo jest moja. - Warknęłam.
- A co ja z tego będę miał? - Na jego twarzy pojawił się ten głupkowaty uśmieszek, który nie oznaczał nic dobrego.
- Oddaj mi ją teraz. - Powiedziałam groźnie.
- No dobra, dobra, już ci ją daję. - Szybkim ruchem palców, złamał kartę na pół. - Proszę. - Uśmiechnął się szeroko i położył połamaną kartkę na moją dłoń.
- Palant! - Gdyby wzrok mógł zabijać to przyrzekam, że on by już nie żył.
- Uważaj na słowa. - Zbliżył się do mnie.
- Bo co? - Harry złapał palcami za moją brodę i uniósł moją głowę, tak że mogłam dokładnie przyjrzeć się jego twarzy i oczom, które były ciemne. Przełknęłam głośno ślinę.
- Bo pożałujesz. - Zrobiłam parę kroków do tyłu, nie spuszczając z niego wzroku. Odwróciłam się i zaczęłam odchodzić. Libby miała rację. O mój Boże.. Po kilku minutach drogi, doszłam do domu. Popchnęłam furtkę, pokonałam parę schodków i otworzyłam drzwi. Zdjęłam płaszcz i buty, a połówki karty schowałam do kieszeni spodni.
- Florence! Nareszcie jesteś. Zrobiłam obiad, chodź zjesz. - Mama podeszła do mnie i ucałowała mój policzek. Miała na sobie kolorowy fartuszek, a w ręku trzymała łyżkę.
- A gdzie tata? - Zapytałam, rozglądając się po domu. Przez twarz mamy przemknął grymas, ale zaraz uśmiechnęła się szeroko. Czyli coś jest na rzeczy. Super!
- Tata jest z wujkiem Joseph'em w ogrodzie. - Skinęłam głową i zmarszczyłam brwi. W taką pogodę oni są w ogrodzie? - Może najpierw zjesz, co? Później pójdziesz do taty.
- Za momencik wracam. Tylko się przywitam. -  Wujek Joseph odwiedza nas bardzo rzadko. Chyba tylko raz w roku, ale coś mi tu nie gra. Przecież był u nas w zeszłym miesiącu. Tata i wujek stali przy drzewie, zawzięcie o czymś dyskutując. Wzrok ty od razu spoczął na mnie. Wymienił z naszym gościem spojrzenia i oby dwoje podeszli do mnie.
- Witaj córciu, co słychać?
- Jest okej. - Uśmiechnęłam się. - Hej wujku, miło że nas odwiedziłeś.
- Ciebie również miło widzieć, Florence.
- Dzwoniłem do ciebie, ale masz wyłączony telefon, tak? - Wzrok taty był przepełniony zaciekawieniem.
- Ten dupek, Harry połamał mi kartę. - Usiadłam na krześle i zaczęłam jeść. Zawsze mówiłam rodzicom prawdę. Nie toleruję czegoś takiego jak kłamstwo, dlatego utrzymuję bardzo dobre stosunki z rodziną jak i przyjaciółmi. Tata i wujek spojrzeli na siebie z przerażeniem w oczach, nawet mama otworzyła buzię i zrobiła wielkie oczy. - Coś nie tak?
- Wczoraj twój telefon jeszcze działał. Spotkałaś się z nim? - W głosie taty można było wyczuć zaniepokojenie.
- Byłam u Libby. Zadzwoniła do mnie i powiedziała, że muszę do niej przyjść, więc poszłam. Jak wracałam chciałam zadzwonić do mamy, ale komórka wypadła mi z ręki i wtedy nie wiadomo skąd pojawił się Harry i jak zwykle z resztą chciał mnie wkurzyć, dlatego połamał moją kartę. - Wyjaśniłam wszystko i spoglądałam raz na wujka, a raz na tatę. Wzięłam łyk soku.
- Dlaczego mam wrażenie, że kłamiesz? - Nie zdążyłam się odezwać, bo zrobił to za mnie wujek.
- Mówi prawdę. - Powiedział.
- Lepiej będzie jak zaczniesz go unikać. - Mama patrzyła na mnie smutnymi oczami.
- Ale, ja go unikam, naprawdę. Z pewnością byłoby mi łatwiej, gdyby nie był zawsze w pobliżu! - Fuknęłam. Wstałam od stołu i włożyłam talerz do zmywarki.
- Pójdę już. - Wujek założył swoją kurtkę. - A wy - Pokazał na mamę i tatę. - Wierzę, że zrozumieliście to, co wam powiedziałem i zróbcie coś z tym chłopcem. - Patrzyłam na rodziców zdezorientowana. Co on im takiego powiedział, że ich miny wyrażały czysty strach? Poszłam do swojego pokoju, położyłam się na łóżku i włączyłam telewizor. Znudzona, oglądałam jakiś kompletnie nie ciekawy serial. Czułam jak moje powieki robią się cięższe i opadają, a ja odpływam, zasypiając. Obudziło mnie stukanie w okno. Postanowiłam to zignorować i przewróciłam się na bok. Pukanie nie ustawało. Zwlekłam się z łóżka i podeszłam do okna, wyglądając przez nie. Wujek Joseph?

***
Cześć!
Mamy 1 rozdział i bardzo Was proszę o szczere komentarze :)
Przypominam, że jeśli macie jakieś pytania to piszcie tutaj - @Biebsakamylifee
To do następnego miśki! ♥